Bohaterowie kampanii społecznej „Kino to emocje” prowadzonej przez Polskie Stowarzyszenie Nowe Kina przy wsparciu PISF oraz MKiDN przekonują, że kino czyni nas bardziej ludzkimi, z kolei w tym samym czasie Netflix rusza z odsieczą pod postacią kampanii „Jesteśmy o jedną historię od siebie”. Dlaczego w tych trudnych czasach wielka amerykańska korporacja i zrzeszenie multipleksów zachęcają do ucieczki w świat kinematografii? Jaki jest wpływ filmu na zdrowie psychiczne i czy wyjście do kina może pomóc zażegnać kryzys emocjonalny?
Uciec od problemów
W 2009 roku Paul Dergarabedian, analityk zajmujący się finansami w Hollywood, ukuł równanie, zgodnie z którym recesja + eskapizm = wielki sukces kasowy. Do tego, że w czasach największych krachów finansowych rosną wyniki sprzedażowe filmów, gier video oraz słodyczy, nie trzeba nikogo przekonywać. Gdy świat ogarnia czarna rozpacz, chętnie uciekamy do świata pełnego kolorów i lekkich historii – wtedy właśnie największe sukcesy notują przedstawiciele tzw. „popcorn cinema”, czyli hiperrozrywkowe, przepełnione fantazją, efektami specjalnymi i humorem, filmy gatunkowe, takie jak „Kac Vegas”, „Transformers” czy „Szybcy i wściekli”.
Eskapizm, czyli mechanizm oderwania się od rzeczywistości, w wielu przypadkach jest najlepszą – jeśli nie jedyną – strategią przetrwania w okresie wzmożonego stresu. Nie bez kozery nawet w takich pismach jak Vogue pojawiały się porady, by w czasie kwarantanny obejrzeć film on-line: zagłębienie się choćby na chwilę w świecie wolnym od naszych codziennych bolączek daje szansę na sprawniejsze funkcjonowanie z lżejszą głową. Obcowanie z rozrywką o lekkim ciężarze gatunkowym rozluźnia napięcie i redukuje stres, a dodatkowo pozwala zmienić obraną perspektywę.
Co może zdumiewać, według licznych badań niekoniecznie jedynie komedie dają schronienie od problemów – smutne filmy z dramatycznym przebiegiem wpływają w równie dużym stopniu na poprawę samopoczucia. Prezentowane w nich opowieści dają przekonanie, że osobisty kryzys może się przydarzyć każdemu z nas – a zatem niosą nadzieję, której tak bardzo potrzeba wszystkim odczuwającym niepokój i smutek.
„Podaj mi więc skrzypce! Będziemy starali się, choć na pół godziny, zapomnieć o wstrętnej pogodzie i o jeszcze wstrętniejszych występkach ludzkich” – mówi Sherlock Holmes w opowiadaniu „Pięć pestek z pomarańczy”.
Seans filmowy a seans psychologiczny
Pozornie X muza nie daje widzowi tak wielkiej intymności, jak pozostałe dziedziny sztuki. Malarstwo polega na osobistej kontemplacji (i tylko od odbiorcy zależy, któremu detalowi nada większe znaczenie), literatura to uzupełnianie treści własną wyobraźnią, natomiast kino nakazuje podążać za wizją reżysera ograniczoną zasięgiem oka kamery. A do tego dochodzi jeszcze świadomość masowości, odbioru dzieła w kilkudziesięcioosobowej grupie obcych ludzi i braku możliwości cofnięcia lub zatrzymania projekcji. Skąd jednak bierze się magia wielkiego ekranu? Choć podczas pokazu filmowego wszyscy oglądamy ten sam film, każdy widz odbiera obraz w zupełnie inny sposób. Znaczenie filmu nie zawiera się bowiem w samym nagraniu, lecz wytwarza w interakcji z widzem – na etapie konfrontacji z jego osobistymi doświadczeniami. Filtr własnych emocji, wzmocniony całkowitym odcięciem od bodźców z zewnątrz, zmusza do zderzenia obejrzanej historii z samym sobą. I w efekcie staje się pretekstem do zadania pytań: kim jestem? czemu tak się czuję? czy mogę wyciągnąć wnioski z przedstawionej historii?
Na bazie tych założeń powstał nurt tzw. filmoterapii (cinema therapy), czyli idei stworzonej przez Garego Solomona, zgodnie z którą oglądanie filmów może wpływać pozytywnie na zdrowie psychiczne.
Terapia filmem – katharsis jako lekarstwo?
W jaki sposób wizyta w kinie oddziałuje na psychikę człowieka? O ile filmoterapia jest młodym pomysłem, o tyle jej pierwowzór liczy sobie ponad… 2300 lat. W powstałej ok. 355 r. p.n.e. „Poetyce” Arystoteles sformułował bowiem pojęcie katharsis, czyli oczyszczenia poprzez doświadczenie litości i trwogi. Konstrukcja dramatu, obecna we współczesnym scenariopisarstwie w niemal niezmienionej formie, ma na celu wywołanie u widzów konkretnych uczuć. A te z kolei, zdaniem twórców filmoterapii, można skierować tak, aby wywołać pożądaną akcję. Terapia filmem nie stała się jeszcze standardem, natomiast już teraz możemy mówić o trzech podstawowych typach leczenia, różniących się balansem między rozrywkowością a aspektami terapeutycznymi:
- terapia rozrywkowa (popcorn cinema therapy) – najbardziej rozrywkowa, mająca na celu doprowadzić do upustu emocji u widza. W tym przypadku widz nie zagłębia się we własne emocje, lecz jedynie doświadcza skrajnych stanów dla zachowania higieny psychiki. Do tego rodzaju możemy zaliczyć wszystko, co związane z eskapizmem.
- terapia sugestywna (evocative cinema therapy) – bardziej świadomy odbiór dzieła filmowego, skupiający się na wczuciu w konkretne postaci lub wydarzenia i próbie zrozumienia samego siebie. Przyjmując tę formę oglądania, przede wszystkim próbujemy nadać swojemu życiu sens oraz wyciągnąć wnioski z własnych reakcji na konkretne sceny. Poszukujemy paraleli między bohaterami i nami samymi w nadziei na zmianę swojego życia.
- terapia katartyczna (cathartic cinema therapy) – sposób wykorzystywany w przypadku osób zmagających się z depresją, którego celem jest wywołanie płaczu lub śmiechu, aby wyrwać pacjenta z emocjonalnego marazmu. W tym przypadku wywołanie krańcowych emocji może pozwolić na otwarcie nowego etapu w samopoznaniu psychiki.
Jaki jest wpływ filmu na zdrowie psychiczne?
Na chwilę obecną brakuje badań potwierdzających lub negujących skuteczność terapii filmem – także z tego względu, że zdaniem jej twórców, można ją stosować również na własną rękę jako formę samodzielnej pracy nad sobą. Nie sposób jednak przejść obojętnie obok działań brytyjskiej fundacji MediCinema, zajmującej się od 1996 roku wyświetlaniem za darmo filmów na oddziałach szpitalnych. W ramach stale prowadzonej akcji fundacja buduje specjalne szpitalne kina, a na pacjentów czekają projekcje najnowszych tytułów (niekiedy dostępnych nawet przedpremierowo). Zgodnie z założeniami, dzięki temu pacjenci mają szybciej dochodzić do zdrowia i cieszyć się lepszym samopoczuciem. A jak to wygląda w rzeczywistości? Według badań aż 93% pacjentów odczuwa lepsze samopoczucie i mniejszy stres, 95% deklaruje poczucie normalności poprzez oderwanie od szpitalnego klimatu, z kolei – zdaniem aż 94% pytanych – obejrzenie filmu sprawia, że czują się lepiej.